Jaka będzie ta następna kadencja dla Solidarności?

25 października rozpocznie się Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ Solidarność, który podsumuje ostatnie 4 lata działalności związku. Gdyby miał Pan wymienić największe sukcesy Solidarności z tego okresu, co by to było i dlaczego?
– Jest ich dużo i wszystkie są ważne. Ale gdybym miał sam ustalić czołówkę, to byłoby to: przywrócenie poprzedniego wieku emerytalnego, ograniczenie handlu w niedzielę, ustawa o płacy minimalnej i stawce godzinowej oraz minimalne wynagrodzenia zasadnicze dla pracowników służby zdrowia. Okupiliśmy to ciężką, wieloletnią pracą, a jej finał wcale nie był oczywisty. Szczególnie w przypadku pracowników niemedycznych, gdzie jako Solidarność zostaliśmy na placu boju sami. Tym większa satysfakcja i poczucie dumy, że jesteśmy prawdziwą Solidarnością. Pamiętajmy też, że choć to zasługa całego związku, to w przypadku handlu w niedzielę i pracowników niemedycznych szczególnie trzeba wskazać Alfreda Bujarę i Mariolę Ochman. To ich wielka zasługa.
Jeśli delegaci obdarzą Pana zaufaniem i zostanie Pan wybrany przewodniczącym „S” na kolejną kadencję, jakie będą priorytet związku na najbliższe miesiące? 
– O tym oczywiście zdecydują delegaci, przyjmując uchwałę programową. Według mnie to państwowa sfera budżetowa. Dzięki Solidarności odmrożony został wreszcie wskaźnik wzrostu wynagrodzeń, ale zapaść w tym sektorze jest ogromna i potrzeba kilku lat, aby to odrobić. Stoimy też przed koniecznością nowelizacji ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę, tak aby ją uszczelnić. To będą jedne z większych wyzwań, przed którymi stoi obecnie Solidarność.
Podczas zbliżającego się KZD delegaci będą głosować nad zmianami w statucie NSZZ Solidarność. Projekt wewnętrznej reformy związku został zgłoszony przez śląsko-dąbrowską Solidarność, ale powstał on przy Pańskim współudziale. Dlaczego te zmiany są tak potrzebne? 
– Są dwie główne propozycje – kadencyjność i sąd koleżeński. Zacznę od tej drugiej. Dzisiaj w przypadku niegodnego i niezgodnego ze statutem związku postępowania członka, decyzje może podejmować jedynie podstawowa organizacja związkowa. A bywa, że mamy do czynienia ze sprawami bulwersującymi, które szkodzą całemu związkowi. I nic nie można z tym zrobić, bo np. jego własna organizacja go chroni. Musimy mieć narzędzie dające gwarancję rzetelnego i obiektywnego osądu, aby w takich przypadkach interweniować. Potrzebne jest też miejsce do rozstrzygania sporów wewnątrzzwiązkowych i mediacji. Jeśli chodzi o kadencyjność, która, przypomnę, miałaby dotyczyć jedynie szczebla krajowego regionów i sekretariatów branżowych, to szansa na nowych liderów. Taka „świeża krew” jest dobra i sprzyja budowaniu siły związku.
Kadencyjność jest szansą na odmłodzenie struktur związku?
– Tu nie tyle chodzi o odmłodzenie, co świeże spojrzenie. Nowe pomysły. Świat się zmienia, my też musimy się zmieniać.
Jaka będzie ta następna kadencja dla Solidarności? Dialog społeczny na szczeblu ogólnokrajowym wgląda znacznie lepiej niż jeszcze kilka lat temu, co nie oznacza, że na linii Solidarność-rządzący nie ma punktów spornych. Tych w ostatnich miesiącach pojawia się coraz więcej…
 – Bo i problemy do rozwiązania są trudne. Weźmy budżetówkę. To kosztowny i skomplikowany proces wydobywania z zapaści materialnej pracowników tego sektora. Wieloletnie zaległości, degradacja ich pozycji i znaczenia. Ale my jesteśmy po to, by takie problemy – najlepiej w dialogu – rozwiązywać. Jeśli się nie da w dialogu, będziemy protestować. Solidarność ma swoje priorytety określone w uchwale programowej KZD i ma obowiązek je realizować. Dobre relacje z rządem, choć przydatne, nie są najważniejsze.
Z Piotrem  Dudą, przewodniczącym Komisji Krajowej NSZZ Solidarność
rozmawiał Łukasz Karczmarzyk